Drogi pamiętniku!!!
Wakacje zdecydowanie za szybko mijają. Kolejne dni uciekły mi jak piasek na plaży przez palce. Ostatnimi czasy bardzo dużo czasu spędzam na plaży. Razem z Krisem spędzamy każdą wolną chwilę razem. Pobyt na Hawajach niedługo się kończy a ja coraz bardziej przywiązuje się do Krisa. Wczoraj byłam na wycieczce promem. Oczywiście z Jewel, niestety bez Krisa, bo mamy zupełnie odmienne terminarze. Masakra... Na moje nieszczęście tym samym promem płynęła rodzina McPayne. Jeszcze nie wiem co chce Jim, ale na pewno coś knuje. Przez cały czas trzymał się blisko mnie i udawał, że zachwyca się tymi samymi widokami co ja. Aż zbrzydło mi Morze.
Chciałabym, żeby było tak jak teraz. Ja... Kris... I wakacje. Niestety zostało nam tylko 5 dni do wyjazdu, a potem długa długa rozłąka.
Chciałabym, żeby czas się zatrzymał. Chciałabym żeby ktoś mi powiedział, że to nie sen. A niestety ostatnimi czasy zastanawiam się, czy Kris też traktuje to poważnie. Zawsze przy mnie mówi, że mu na mnie zależy, ale nie oszukujmy się - on mnie prawie w ogóle nie zna.
Nie chcę jednak o tym myśleć. Chcę skorzystać jak najlepiej z ostatnich dni w raju na ziemi. Hawaje... wykorzystam ten czas jak najlepiej.
Nie myśląc o tym co przed chwilą napisała, schowała pamiętnik na dno swojej walizki, która spokojnie spoczywała pod łóżkiem i wyszła na korytarz.
J.McP.: Hej piękna. ładną dzisiaj mamy pogodę - zaczepił ją z uśmiechem na twarzy. Mimo zdziwienia Kathy uśmiech był naprawdę szczery, ale dziewczyna nie mogła wiedzieć co dzieje się w jego głowie.
K: Tak chyba tak. Nie byłam jeszcze na zewnątrz - odpowiedziała spokojnie i delikatnie modulując głos, żeby wyszło to naturalnie. Nie lubiła Jima i nie zamierzała tego ukrywać, w końcu to on wraz z elitą obrzydził jej szkołę, ale nie mogła być dla niego wredna w chwili gdy on był dla niej jak najbardziej miły.
J.McP.: To niedobrze. Musisz szybko to nadrobić - wyrównał z nią krok. Teraz szli ramię w ramię w stronę windy hotelowej.
K: Postaram się.
J.McP.: A może masz ochotę na spacer? - spytał nerwowo i niepewnie. Kathy bardzo mu się podoba, ale nie potrafi jej tego powiedzieć A tym bardziej przyznać się, że spodobała mu się już dawno temu. Pewnie i tak by mu nie uwierzyła, biorąc pod uwagę fakt, że dokuczał jej przez całą szkołę. Z początku było to zabawne. Dziewczyny z elity się z tego śmiały i miały go za kogoś fajnego. Potem miał już wyrzuty sumienia, bo okazało się że Kathy to jedyna dziewczyna, która mu się podoba. Odkąd ją poznał, nie zwracał uwagi na inne.
K: Wiesz Jim jestem już umówiona z Krisem - ani trochę nie skłamała. Zamierzała iść do Krisa, bo wczoraj ustalili to spotkanie.
J.McP.: Ow... - chłopak poczuł zawód, ale jednocześnie ta odmowa dała mu impuls, który kazał mu działać. - Kathy? - zatrzymał ją delikatnym gestem .
K: Tak? - spytała zdziwiona jego zachowaniem. Spojrzał jej prosto w oczy i nie potrafił wydusić ani jednego sensownego słowa. Powiedział więc tylko:
J.McP.: Ładnie wyglądasz.
K: Nie musisz udawać miłego - powiedziała zdecydowana, mając już mętlik w głowie. Jim zawsze był dla niej wredny. Dawał jej się we znaki, a teraz sypał komplementami.
J.McP.: Nie udaje - powiedział ściszonym, a raczej przytłumionym głosem.
K: Oboje wiemy, że gdy tylko wylecę stąd do domu nikt się nie dowie, że byliśmy na tych samych wczasach. Wrócimy do szkoły i będzie tak jak dawniej.
J.McP.: Przepraszam Kathy.
K: Za co? - jej ton coraz bardziej wydawał się zdenerwowany, a Jim coraz bardziej skruszony. Teraz widział, że przez tyle lat rujnował dziewczynę, która jest silna. W szkole może i się poddała. Może nie walczyła z elitą, ale tutaj była zupełnie inna.
J.McP.: Za wszystko - odwrócił się i poszedł w przeciwnym kierunku. Oszołomiona dziewczyna została przy windzie, a Jim jak najszybciej chciał znaleźć się w swoim pokoju, bo łzy już cisnęły mu się do oczu, a był pewien, że jeszcze chwila, a zaczną spływać po policzkach jedna po drugiej.
Kathy weszła do windy i nadal rozmyślała nad tym co przed chwilą usłyszała. Powtarzała w myślach ciągle jedno pytanie: "Czy Jim McPayne, właśnie mnie przeprosił?".
Oszołomiona zachowaniem Jima, nawet nie zauważyła, że winda się zatrzymała. Po chwili zawieszenia w czasie wyszła wprost na korytarz. Skierowała się w stronę pokoju Krisa. Gdy miała już zapukać usłyszała za sobą znajomy głos:
M.M.(mama Medium): Kathy skarbie - zatrzymała się w pół kroku i odwróciła. Przed jej oczami pojawiła się mama. Nie wiedziała jak to możliwe i bardzo zaskoczona, podeszła do niej.
K: Mama? Co ty tu robisz? - pocałowała ją w policzek i uściskała na przywitanie.
M.M. Musimy porozmawiać. Nie będziecie zadowolone - powiedziała znając swoje córki na tyle, żeby wiedzieć, że na pewno nie będą zadowolone.
K: No dobrze. A Jewel?
M.M. Marta czeka na nas już w lobby hotelowym. Rozmawiała z jakimś chłopakiem więc kazałam jej się pożegnać i poczekać na nas.
K: Chodźmy - powiedziała nadal oszołomiona widokiem matki na Hawajach.
M.M. Nie chcesz odwołać spotkania?
K: Co?
M.M. Chyba do kogoś szłaś. Nie chcesz powiedzieć, że nie przyjdziesz?
K: Nie. Chodźmy - nadal jakby zatrzymana w czasie, wzięła matkę pod rękę i zeszła z nią do lobby hotelowego, gdzie już czekała na nich Marta.
JJ: To co robimy? - spytała ni zadowolona, ni zła.
M.M. Zapraszam na jakiś obiad potem deser - i wszystkie trzy skierowały się w stronę restauracji hotelowej. Usiały przy stoliku i zamówiły danie dnia. Przez chwilę panowała cisza, Kathy jako starsza postanowiła zacząć.
K: Więc czemu przyjechałaś mamo? I czemu mamy być niezadowolone?
M.M.: To może zacznę od tego, że dostałam propozycję nie do odrzucenia. Dostałam kontrakt na dwa lata, a zarobię na tym tyle co przez pięć.
JJ: To czemu mamy być złe? - spytała zdezorientowana.
M.M. Bo ten kontrakt wymaga przeprowadzki.
K: Zostawiasz nas w Stanach?
M.M. Miałam raczej na myśli przeprowadzkę nas wszystkich - niepewnie spojrzała na dziewczynki czekając na ich reakcję.
JJ: Dokąd? - powiedziała rzeczowym tonem, nie zdradzając czy jej się ten pomysł podoba, czy nie.
M.M. I tu możecie być złe, bo musimy przeprowadzić się na dwa lata aż do Kanady - dziewczyny przez chwilę w ogóle się nie ruszały wyglądały jakby nawet nie oddychały. - Możecie coś powiedzieć? Zacząć krzyczeć, sprzeciwiać się... Cokolwiek?
K: Ale dlaczego?
M.M.: Kathy tak będzie naprawdę lepiej dla nas, a domu nie sprzedamy, bo po dwóch latach tam wrócimy.
JJ: Kathy pewnie miała na myśli: Dlaczego mamy się gniewać? To wspaniała wiadomość - z uśmiechem od ucha do ucha obie dziewczynki podeszły uściskać matkę. Ta zdezorientowana odwzajemniła uściski.
M.M: Ale zanim wyniesiecie mnie na ołtarze mam jeszcze jedną wiadomość - Kathy z Jewel spojrzały po sobie potem spojrzały na mamę i wróciły na swoje miejsca. - Musicie już jutro rano wrócić ze mną do Nowego Jorku i za tydzień będziemy już w Kanadzie. - Dziewczyny znowu wymieniły smutne spojrzenia. Wiedzą, że nie wiadomo kiedy teraz zobaczą Krisa i Tomka, a jeszcze zostają im odebrane ostatnie dni wspólnych wakacji.
K: To konieczne?
M.M.: Niestety tak.
JJ: Ale dzisiaj jesteśmy już umówione na wieczór.
M.M. Myślałam, że spędzicie trochę czasu ze mną - było jej przykro, ale rozumiała córki.
JJ: mamy tutaj przyjaciół.
K: Chcemy się pożegnać.
JJ: Oni mieszkają daleko od nas.
K: Nie możemy wyjechać od tak - mówiły jedna przez drugą.
M.M.: Dobrze dobrze. Wy idziecie na spotkanie, a ja na miasto. Może coś przy okazji pozwiedzam. A wiecie, że to tutaj wasz ojciec mi się oświadczył - dziewczyny wymieniły zdziwione spojrzenia.
K: Na Hawajach?
M.M.: Tak na plaży. Jest tutaj taka błękitna zatoka, ze skalistym wybrzeżem.
K: Wiem gdzie to jest.
JJ: To tam byłaś chyba z Krisem tego wieczoru
K: Dokładnie
M.M. Z jakim Krisem? I jakiego wieczoru?
Dziewczyny zaczęły opowiadać mamie o swoich przygodach na wczasach, a mama słuchała w milczeniu od czasu do czasu wtrącając, że to wspaniale. Wyjaśniły też dlaczego cieszą się, że będą mieszkać w Kanadzie i mama wydała się zdziwiona bo myślała, że chodzi o tego całego Justina Biebera, który właśnie wzbijał się ku sławie, tylko dlatego, że wstawiał swoje covery na youtube.
JJ: Mamo aż tak za nim nie szalejemy.
K: Może odrobinę, ale nie dla niego chcemy mieszkać w Kanadzie.
JJ: Ma fajny głos i kilka fajnych piosenek, ale tylko tyle.
M.M.: Dobrze już dobrze.
I dziewczyny kontynuowały swoją opowieść.
Cieszę się, że już wstawiłaś. :) Zawłaszcza, iż jest to genialny rozdział *-* Czekam na kolejny i weny życzę ^^
OdpowiedzUsuńDzięki :-* przyda się na pewno :-)
OdpowiedzUsuńWoohoo Kanado uginaj kolana podnoś kieckę do kolan i uciekaj gdzie pieprz rośnie, bo znając nas będzie to mega wielka rozpierducha ;D I bo tu nie ma naaapisów ;P
OdpowiedzUsuńBoskie *___* czekam na nn i zapraszam do siebie na nowe opowiadnie :*
OdpowiedzUsuńDzięki jeszcze raz :-*
OdpowiedzUsuń