czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział 5

Drogi pamiętniku!!!
Wakacje zdecydowanie za szybko mijają. Kolejne dni uciekły mi jak piasek na plaży przez palce. Ostatnimi czasy bardzo dużo czasu spędzam na plaży. Razem  z Krisem spędzamy każdą wolną chwilę razem. Pobyt na Hawajach niedługo się kończy a ja coraz bardziej przywiązuje się do Krisa. Wczoraj byłam na wycieczce promem. Oczywiście z Jewel, niestety bez Krisa, bo mamy zupełnie odmienne terminarze. Masakra... Na moje nieszczęście tym samym promem płynęła rodzina McPayne. Jeszcze nie wiem co chce Jim, ale na pewno coś knuje. Przez cały czas trzymał się blisko mnie i udawał, że zachwyca się tymi samymi widokami co ja. Aż zbrzydło mi Morze. 
Chciałabym, żeby było tak jak teraz. Ja... Kris... I wakacje. Niestety zostało nam tylko 5 dni do wyjazdu, a potem długa długa rozłąka. 
Chciałabym, żeby czas się zatrzymał. Chciałabym żeby ktoś mi powiedział, że to nie sen. A niestety ostatnimi czasy zastanawiam się, czy Kris też traktuje to poważnie. Zawsze przy mnie mówi, że mu na mnie zależy, ale nie oszukujmy się - on mnie prawie w ogóle nie zna.
Nie chcę jednak o tym myśleć. Chcę skorzystać jak najlepiej z ostatnich dni w raju na ziemi. Hawaje... wykorzystam ten czas jak najlepiej. 

Nie myśląc o tym co przed chwilą napisała, schowała pamiętnik na dno swojej walizki, która spokojnie spoczywała pod łóżkiem i wyszła na korytarz. 
J.McP.: Hej piękna. ładną dzisiaj mamy pogodę - zaczepił ją z uśmiechem na twarzy. Mimo zdziwienia Kathy uśmiech był naprawdę szczery, ale dziewczyna nie mogła wiedzieć co dzieje się w jego głowie. 
K: Tak chyba tak. Nie byłam jeszcze na zewnątrz - odpowiedziała spokojnie i delikatnie modulując głos, żeby wyszło to naturalnie. Nie lubiła Jima i nie zamierzała tego ukrywać, w końcu to on wraz z elitą obrzydził jej szkołę, ale nie mogła być dla niego wredna w chwili gdy on był dla niej jak najbardziej miły. 
J.McP.: To niedobrze. Musisz szybko to nadrobić - wyrównał z nią krok. Teraz szli ramię w ramię w stronę windy hotelowej.
K: Postaram się.
J.McP.: A może masz ochotę na spacer? - spytał nerwowo i niepewnie. Kathy bardzo mu się podoba, ale nie potrafi jej tego powiedzieć  A tym bardziej przyznać się, że spodobała mu się już dawno temu. Pewnie i tak by mu nie uwierzyła, biorąc pod uwagę fakt, że dokuczał jej przez całą szkołę. Z początku było to zabawne. Dziewczyny z elity się z tego śmiały i miały go za kogoś fajnego. Potem miał już wyrzuty sumienia, bo okazało się że Kathy to jedyna dziewczyna, która mu się podoba. Odkąd ją poznał, nie zwracał uwagi na inne. 
K: Wiesz Jim jestem już umówiona z Krisem - ani trochę nie skłamała. Zamierzała iść do Krisa, bo wczoraj ustalili to spotkanie. 
J.McP.: Ow... - chłopak poczuł zawód, ale jednocześnie ta odmowa dała mu impuls, który kazał mu działać. - Kathy? - zatrzymał ją delikatnym gestem .
K: Tak? - spytała zdziwiona jego zachowaniem. Spojrzał jej prosto w oczy i nie potrafił wydusić ani jednego sensownego słowa. Powiedział więc tylko:
J.McP.: Ładnie wyglądasz.
K: Nie musisz udawać miłego - powiedziała zdecydowana, mając już mętlik w głowie. Jim zawsze był dla niej wredny. Dawał jej się we znaki, a teraz sypał komplementami. 
J.McP.: Nie udaje - powiedział ściszonym, a raczej przytłumionym głosem. 
K: Oboje wiemy, że gdy tylko wylecę stąd do domu nikt się nie dowie, że byliśmy na tych samych wczasach. Wrócimy do szkoły i będzie tak jak dawniej.
J.McP.: Przepraszam Kathy.
K: Za co? - jej ton coraz bardziej wydawał się zdenerwowany, a Jim coraz bardziej skruszony. Teraz widział, że przez tyle lat rujnował dziewczynę, która jest silna. W szkole może i się poddała. Może nie walczyła z elitą, ale tutaj była zupełnie inna. 
J.McP.: Za wszystko - odwrócił się i poszedł w przeciwnym kierunku. Oszołomiona dziewczyna została przy windzie, a Jim jak najszybciej chciał znaleźć się w swoim pokoju, bo łzy już cisnęły mu się do oczu, a był pewien, że jeszcze chwila, a zaczną spływać po policzkach jedna po drugiej. 
Kathy weszła do windy i nadal rozmyślała nad tym co przed chwilą usłyszała. Powtarzała w myślach ciągle jedno pytanie: "Czy Jim McPayne, właśnie mnie przeprosił?". 
Oszołomiona zachowaniem Jima, nawet nie zauważyła, że winda się zatrzymała. Po chwili zawieszenia w czasie wyszła wprost na korytarz. Skierowała się w stronę pokoju Krisa. Gdy miała już zapukać usłyszała za sobą znajomy głos:
M.M.(mama Medium): Kathy skarbie - zatrzymała się w pół kroku i odwróciła. Przed jej oczami pojawiła się mama. Nie wiedziała jak to możliwe i bardzo zaskoczona, podeszła do niej.
K: Mama? Co ty tu robisz? - pocałowała ją w policzek i uściskała na przywitanie. 
M.M. Musimy porozmawiać. Nie będziecie zadowolone - powiedziała znając swoje córki na tyle, żeby wiedzieć, że na pewno nie będą zadowolone. 
K: No dobrze. A Jewel?
M.M. Marta czeka na nas już w lobby hotelowym. Rozmawiała z jakimś chłopakiem więc kazałam jej się pożegnać i poczekać na nas.
K: Chodźmy - powiedziała nadal oszołomiona widokiem matki na Hawajach.
M.M. Nie chcesz odwołać spotkania?
K: Co?
M.M. Chyba do kogoś szłaś. Nie chcesz powiedzieć, że nie przyjdziesz?
K: Nie. Chodźmy - nadal jakby zatrzymana w czasie, wzięła matkę pod rękę i zeszła z nią do lobby hotelowego, gdzie już czekała na nich Marta.
JJ: To co robimy? - spytała ni zadowolona, ni zła. 
M.M. Zapraszam na jakiś obiad potem deser - i wszystkie trzy skierowały się w stronę restauracji hotelowej. Usiały przy stoliku i zamówiły danie dnia. Przez chwilę panowała cisza, Kathy jako starsza postanowiła zacząć. 
K: Więc czemu przyjechałaś mamo? I czemu mamy być niezadowolone? 
M.M.: To może zacznę od tego, że dostałam propozycję nie do odrzucenia. Dostałam kontrakt na dwa lata, a zarobię na tym tyle co przez pięć.
JJ: To czemu mamy być złe? - spytała zdezorientowana. 
M.M. Bo ten kontrakt wymaga przeprowadzki. 
K: Zostawiasz nas w Stanach? 
M.M. Miałam raczej na myśli przeprowadzkę nas wszystkich - niepewnie spojrzała na dziewczynki czekając na ich reakcję. 
JJ: Dokąd? - powiedziała rzeczowym tonem, nie zdradzając czy jej się ten pomysł podoba, czy nie.
M.M. I tu możecie być złe, bo musimy przeprowadzić się na dwa lata aż do Kanady - dziewczyny przez chwilę w ogóle się nie ruszały  wyglądały jakby nawet nie oddychały. - Możecie coś powiedzieć? Zacząć krzyczeć, sprzeciwiać się... Cokolwiek? 
K: Ale dlaczego?
M.M.: Kathy tak będzie naprawdę lepiej dla nas, a domu nie sprzedamy, bo po dwóch latach tam wrócimy. 
JJ: Kathy pewnie miała na myśli: Dlaczego mamy się gniewać? To wspaniała wiadomość - z uśmiechem od ucha do ucha obie dziewczynki podeszły uściskać matkę. Ta zdezorientowana odwzajemniła uściski. 
M.M: Ale zanim wyniesiecie mnie na ołtarze mam jeszcze jedną wiadomość - Kathy z Jewel spojrzały po sobie potem spojrzały na mamę i wróciły na swoje miejsca. - Musicie już jutro rano wrócić ze mną do Nowego Jorku i za tydzień będziemy już w Kanadzie. - Dziewczyny znowu wymieniły smutne spojrzenia. Wiedzą, że nie wiadomo kiedy teraz zobaczą Krisa i Tomka, a jeszcze zostają im odebrane ostatnie dni wspólnych wakacji. 
K: To konieczne?
M.M.: Niestety tak.
JJ: Ale dzisiaj jesteśmy już umówione na wieczór.
M.M. Myślałam, że spędzicie trochę czasu ze mną - było jej przykro, ale rozumiała córki.
JJ: mamy tutaj przyjaciół.
K: Chcemy się pożegnać.
JJ: Oni mieszkają daleko od nas.
K: Nie możemy wyjechać od tak - mówiły jedna przez drugą.
M.M.: Dobrze dobrze. Wy idziecie na spotkanie, a ja na miasto. Może coś przy okazji pozwiedzam. A wiecie, że to tutaj wasz ojciec mi się oświadczył - dziewczyny wymieniły zdziwione spojrzenia.
K: Na Hawajach? 
M.M.: Tak na plaży. Jest tutaj taka błękitna zatoka, ze skalistym wybrzeżem.
K: Wiem gdzie to jest.
JJ: To tam byłaś chyba z Krisem tego wieczoru
K: Dokładnie
M.M. Z jakim Krisem? I jakiego wieczoru?
Dziewczyny zaczęły opowiadać mamie o swoich przygodach na wczasach, a mama słuchała w milczeniu od czasu do czasu wtrącając, że to wspaniale. Wyjaśniły też dlaczego cieszą się, że będą mieszkać w Kanadzie i mama wydała się zdziwiona bo myślała, że chodzi o tego całego Justina Biebera, który właśnie wzbijał się ku sławie, tylko dlatego, że wstawiał swoje covery na youtube.
JJ: Mamo aż tak za nim nie szalejemy.
K: Może odrobinę, ale nie dla niego chcemy mieszkać w Kanadzie.
JJ: Ma fajny głos i kilka fajnych piosenek, ale tylko tyle. 
M.M.: Dobrze już dobrze.
I dziewczyny kontynuowały swoją opowieść. 


czwartek, 25 lipca 2013

Nominacja

Zostałam nominowana do The Versatile Blogge
przez http://czytylkojamamtakiegopechadozycia.blogspot.com/ za co ogromnie dziękuję :-*


Fakty o mnie:
1. Mam na imię Kasia, ale pewnie już to wiecie, jak śledzicie moje blogi.
2. Interesuje się sportem, literaturą muzyką i rysunkiem.
3. Jako jedyna w kręgu moich znajomych narysowałam wszystkich członków 1D w ciągu 3 godzin.
4. Co do jedzenia jestem bardzo wybredna, ale uwielbiam owoce i warzywa. MARCHEWKI RZĄDZĄ!!!
5. Prowadzę blogi głównie dzięki Jewel.
6. Jestem zwariowana, ale moje szaleństwo ma granice inaczej zamknęliby mnie w psychiatryku.
7. Cieszę jak małe dziecko, gdy widzę pozytywne komentarze pod postami, które wstawiam. To sprawia, że czuję się doceniona.

Blogi które nominuje:
1. wlasny-ninja.blogspot.com
2. http:itsits-just-a-scar.blogspot.com/ ‎
3. http://me-life-me-story-me-heart.blogspot.com/2013/07/rozdzia-24_25.html
4. xstatuesxx.blogspot.com/
5. http://too-young-for-eternity.blogspot.com/ ?
6. http://mylifewithjus.blogspot.com/
7. http://a-modern-lie.blogspot.com/
 http://hot--songs.blogspot.com/
9. http://myworldwithdreams.blogspot.com
10. http://www.when-i-was-your-man.blogspot.com
11. http://kocham-zabawe.blogspot.com/
12. http://fairy-tail-with-me.blogspot.com/
13. http://storyfromonedirection.blogspot.com/
14. http://kto-pyta-nie-bladzi.blogspot.com/
15. http://fuck-ideals.blogspot.com/

Zasady Konkursu:
1. Podziękuj nominującemu na jego blogu.
2. Pokaż nagrodę The Versatile Blogger u siebie na blogu.
3. Napisz 7 faktów o sobie.
4. Nominuj 15 blogów, które na to zasługują.
5. Poinformuj ich o tym.



czwartek, 18 lipca 2013

rozdział 4

Drogi pamiętniku!
To niesamowite :-) Jesteśmy z Martą na Hawajach :-) Na Hawajach i to od trzech dni. Możemy być tu kim chcemy. Możemy być pewne siebie... Możemy się wygłupiać... Możemy poznawać nowych ludzi... Być otwartymi i... Możemy być P I Ę K N E!!!!
Tak, nie boje się tego powiedzieć. Poznałam chłopaka - Krisa. Jest uroczy i mieszka w naszym kurorcie. Co prawda jest z Kanady a ja ze Stanów Zjednoczonych, ale miło spędza się z nim czas. Wczoraj byliśmy we trójkę - Ja, Jewel i Kris, na basenie. Cały dzień i było naprawdę śmiesznie. Kris zaprosił mnie dzisiaj na imprezę na plaży. Zaczyna się o 16. Nie chciałam zostawiać Jj samej, ale Kris ma znajomego z kurortu w jej wieku, więc tak jakby znowu będziemy bawić się razem. Myślę, że Kris chce spędzić trochę czasu ze mną sam na sam, ale nie obawiam się tego. Może i znamy się tylko trzy dni, ale to nie zmienia faktu, że jest miły. Nie ufam mu oczywiście na tyle, żeby pójść z nim w jakieś odosobnione miejsce, dlatego ciesze się, że zaproponował klub na plaży. Nie wiem czemu ale ciesze się na to spotkanie. Skaczę pod sufit jak głupia (oczywiście w cudzysłowiu). Na szkolne imprezy nie chodziłam, bo nie czułam potrzeby integrowania się z ludźmi, którzy mnie wyśmiewają i dokuczają mi. Nigdy nie chodziłam do szkoły w sukienkach i wyzywających strojach, bo nie chciałam rzucać się w oczy. Tutaj wszystko może się zmienić. Na przykład dzisiaj. Pójdę sobie na imprezę i będę się świetnie bawić i to w dodatku z K R I S E M!!!
No dobra już się tak nie ciesze, żeby nie zapeszyć... 
Idę szykować się na wyjście. Życz mi powodzenia. 

 Kathy skończyła notatkę w pamiętniku i jeszcze chwilę leżała na łóżku w przybranej pozie - leżała na brzuchu tak aby móc wygodnie napisać wpis. Patrząc na dziewczynę, widziało się uroczą i ładną osobę z uśmiechem na twarzy. Gdyby znajomi w szkole ją teraz zobaczyli, uznaliby że to nie może być ona. Przecież Kathy, którą znali zawsze chodziła sama i zadumana. Niektórzy uważali, że smutna, a ona po prostu wolała żyć życiem swojej wyobraźni. Ale nie dzisiaj. Dzisiaj pierwszy raz spotyka się z chłopakiem, który się jej podoba. nie myśli o szkole tylko o tym, że są wakacje i może korzystać z życia. 
Ubrała się w to i zerknęła na zegarek. Miała jeszcze 10 minut do umówionego spotkanie w loby hotelowym. Kathy postanowiła wpaść jeszcze na chwilę do siostry. 
K: Jewel. Jesteś? 
Jj: Tak tak. Wchodź - odkrzyknęła z głębi pokoju, więc siostra zdecydowanie weszła do pokoju siostry. - I jak? - spytała, prezentując swobodny strój.
K: Mi się podoba. I te krótkie spodenki. 
Jj: Nie są za krótkie? - dopytywała niepewnie. 
K: Nie. Są fajne. Odkrywają twoje długie nogi. Są idealne. - spojrzała na zegarek. - Musimy już schodzić, bo chłopcy zaraz będą. 
Zadowolone dziewczyny zeszły na dół. W loby hotelowym chłopcy już czekali. Okazało się, że kolega Krisa dorównywał mu wyglądem. Chłopcy odwrócili się w momencie, gdy dziewczyny schodziły ze schodów i aż się uśmiechnęli na ich widok. 
Kr: Hej - pocałował Kathy w policzek i dodał- wyglądasz ślicznie. - chwilę zatrzymał się przy dziewczynie i podszedł przywitać się z Martą. - Ty też wyglądasz zjawiskowo. Poznaj to mój znajomy Tomek. Jest z Polski - Tomek podszedł do Marty i podał jej delikatnie rękę, tak jakby bał się, że za mocno ją uściśnie i zrobi jej krzywdę. 
T: Kris mówił, że jesteś ładna. Ani trochę nie skłamał. Miło mi cię poznać - powiedział z typowym polskim akcentem, ale z czułością w głosie. 
Jj: Cała przyjemność po mojej stronie.
Kr: To co idziemy? 
K: A mnie nie musisz przedstawić? - zaczęła zawiedziona i z pewnością siebie podeszła do Tomka. - Cześć jestem Kathy. 
T: Jesteście jak bliźniaczki. Piękne i pewne siebie - uśmiechnął się do niej. Kris spojrzał na niego spode łba  i zasugerował, że musimy już wyjść  Podszedł do Kathy i zaproponował jej swoje ramię. Tomek zrobił to samo w stosunku do JJ. Poi krótkim spacerze byli na miejscu. Klub znajdował się na plaży i był zrobiony raczej w formie wiaty niż budynku. Klimat był niesamowity. Widok na plaże i morze, a w dodatku świeciło się dużo pochodni. 
Jj: Idziemy potańczyć? - spytała towarzyszy.
Kr: No pewnie. Nie przyszliśmy stać pod ścianą. 
K: Tu nie ma ścian - wtrąciła z sarkazmem. 
Kr: To miała być przenośnia - odpowiedział wytrącony z pantałyku. 
Jj: Kathy - powiedziała z prośbą w głosie.
K: Żartowałam tylko - dodała z uśmiechem i pociągnęła Krisa za rękę na parkiet. 
Kr: Wow. Powoli - zaśmiał się, ale już tańczył na środku z Kathy. Jewel tańczyła z Tomkiem i dziewczyny czuły, że jest miło. Po kilku piosenkach - trzech, może czterech, Kris spytał:
Kr: Masz ochotę się napić?
K: Chętnie - odpowiedziała i pozwoliła się poprowadzić do baru. Kris zamówił dwa razy drinki bezalkoholowe i zajęli miejsce przy stoliku na plaży. 
K: Wow jaki śliczny widok - spojrzała z rozmarzeniem w stronę plaży i morza, nad którym jeszcze świeciło słońce, które skłaniało się ku zachodowi. Jeszcze kilka tygodni temu nie spodziewałaby się, że spędzi tak miło wakacje i to na Hawajach. 
Kr: Tak to prawda - powiedział i dopiero po chwili dziewczyna zorientowała się, że nie patrzy w stronę plaży tylko wprost na nią. Delikatnie się zarumieniła. Kris przybliżył krzesełko bliżej towarzyszki. 
Kr: Masz ochotę na spacer? Oczywiście jak dopijesz drinka - dodał wskazując na kieliszek w jej dłoni. 
K: Z chęcią - powiedziała bez przekonania i spojrzała w stronę siostry, która wywijała z partnerem. 
Kr: Spokojnie znam Tomka nie od dzisiaj - próbował ją uspokoić, widząc napięcie na jej twarzy. 
K: A od kiedy? Odkąd tu przyjechałeś?  - chłopak oparł się na swoim krzesełku i się uśmiechnął. Dziewczyna nie mogła ukryć, że ten uśmiech ją kręcił - jest uroczy.
Kr: Znam Tomka od ponad dwóch lat. Jego ojciec jest chłopakiem mojej matki.
K: Oł przepraszam. Nie wiedziałam - powiedziała, bo pożałowała, że w myślach wyobrażała sobie, że Tomek jest zwykłym dupkiem. 
Kr: Spokojnie nie musisz przepraszać - delikatnie chwycił za jej dłoń, która spoczywała na stoliku przy kieliszku. Kathy znowu delikatnie się zarumieniła i odwróciła głowę, nie chcąc by chłopak to zauważył. - Ślicznie wyglądasz jak się rumienisz - dodał z uśmiechem, ale zabrał rękę by dłużej nie krępować dziewczyny. 
K: I co zrobiłeś? Jeszcze bardziej się zarumieniłam - dodała zalotnie. Jeszcze chwilę siedzieli i pili po woli swoje drinki. 
Kr: Mogę zostawić cię na chwilę? Pójdę do łazienki i zaraz możemy iść na obiecany spacer. 
K: Jasne, poczekam tu - dodała z uśmiechem.
Kr: Jak nie chcesz zostać sama to zawołam Tomka z Jewel.
K: Spokojnie nic mi nie będzie.
Kr: Na pewno? - dopytywał niepewnie.
K: Na pewno, ale to słodkie, że się martwisz.
Kris uśmiechnął się do niej i poszedł do toalety. Do jej stolika podeszła zmachana Jewel:
Jj: Masz coś do picia? 
K: Chcesz to kup sobie swój - powiedziała, ale podała siostrze kieliszek.
T: Marta jak chcesz to kupię ci coś do picia.
Jj: E tam już się napiłam - powiedziała w stronę Tomka z uśmiechem. - A ty co sama?
K: Kris poszedł do łazienki. 
T: Jak wróci przyłączycie się?
K: Wiesz co jeszcze chcemy iść na spacer, a potem wrócimy na parkiet. 
T: A to dupek. Ściągnął mój pomysł. 
Jj: Możemy pójść w drugą stronę - uwiesiła się na jego prawym ręku. - Uwielbiam zachody słońca i to jeszcze nad Morzem.
T: Dla ciebie wszystko - powiedział uśmiechając się do Marty. 
Jj: Ale teraz chodź jeszcze zatańczyć. To moja ulubiona piosenka - i popędzili na parkiet. Kathy znowu została sama. Chwilę obserwowała jak siostra tańczy z Tomkiem, gdy z zadumy wytrącił ją męski głos:
X: O patrzcie kto to? - spytał z ironią w głosie. 
K: Jim - powiedziała z szokiem, a jej oczy zwęziły się do wąskich szparek, w wyrazie zawziętości i ewentualnej obrony, gdyby chłopak chciał jej dokuczyć.
J.McP: Spokojnie skarbie tu nie będę cię prześladował - kontynuował z sarkazmem.
K: Nie mów do mnie Skarbie. Czego chcesz? - powiedziała z pewnością w głosie.
J.McP: Ładnie wyglądasz. Prawie cię nie poznałem - dodał już milej. 
K: Szkoda, że w ogóle poznałeś - powiedziała i ze zdenerwowaniem obróciła się na krześle by spojrzeć w stronę łazienek. Pragnęła by Kris przerwał tą głupią rozmowę. 
J.McP: Widzę, że jesteś zdenerwowana. Niepotrzebnie. Przecież ja tu jestem - Kathy nie wytrzymała, podniosła się z krzesełka i podeszła do chłopaka. Górując nad nim, pochyliła się i spytała się go prosto w oczy.
K: Czego chcesz? I co tu robisz?
J.McP.: Przyjechałem na wakacje z rodziną - powiedział skrępowany bliskością dziewczyny i dodał - Nie chcę cię dłużej krzywdzić - wstał i zrównał się z Kathy. Złapał ją za rękę, ale po chwili dziewczyna wyrwała ją z dłoni kolegi. - Podobasz mi się. Jesteś inna niż w szkole. 
Kr: Hej Kathy. Ten chłopak cię nie pokoi? - spytał Kris, który szybkim krokiem podszedł do nich.
K: Można tak powiedzieć.
Kr: Zostaw ją w spokoju - zwrócił się do Jima. 
J.McP: Spokojnie stary. Zostawię ją, ale tylko dzisiaj - Jim McPayne chyba spostrzegł mięśnie Krisa i darował sobie sprzeczki z nim, ale dodał do Kathy - Widzę, że dzisiaj jesteś zajęta. - Dziewczyna nic nie odpowiedziała i po chwili, gdy Jim odszedł, poczuła, że znajduje się w ramionach Krisa, który ją przytula. 
K: Dzięki.
Kr: Wszystko w porządku? - spytał z troską, patrząc w jej oczy.
K: Tak. Dziękuję. To co idziemy na spacer? - otrząsnęła się i poczuła, że złość już jej przechodzi. 
Kr: Jasne - powiedział i przepuścił ją przed sobą, by pierwsza zeszła na plaże. 
K: Tylko może nie w tą stronę - zaśmiała się.
Kr: Czemu? Masz uprzedzenia do lewej strony?
K: Nie Tomek z Martą poszli w tamtą stronę. 
Kr: A to dupek. Ściągnął mój pomysł - zaśmiał się, a Kathy zaraz po jego słowach poszła w jego ślady. - To nie jest śmieszne - dodał z udawanym smutkiem.
K: Jest, bo on powiedział to samo. - Po tych słowach Kris bez żadnych protestów poszedł w kierunku, który wskazała Kathy. Przez dłuższą chwilę szli w milczeniu. 
K: Ładny widok. 
Kr: To prawda. Uwielbiam zachody słońca w dobrym towarzystwie. 
K: Ach - powiedziała z zawodem w głosie, bo liczyła, że jest kimś wyjątkowym dla Krisa, a okazuje się, że dla niego to norma. 
Kr: Hej hej - spojrzał na dziewczynę i zatrzymał się przed nią, żeby nie mogła pójść dalej. Kathy próbowała go wyminąć, ale zatrzymał ją umięśnioną ręką. - Co jest? - spytał, kładąc swoje dłonie na jej talii by nie mogła się dalej poruszać.
K: Nic - powiedziała ze smutkiem. Kris spojrzał prosto w jej oczy. 
Kr: Chodzi ci o tekst, że lubię zachody słońca w dobrym towarzystwie? - Kathy nic nie powiedziała tylko dyskretnie uniknęła jego wzroku. Prawą ręką delikatnie odwrócił jej głowę w swoją stronę, trzymając ją za podbródek. - Jesteś jedyną osobą, z którą podziwiam zachód słońca. Jesteś idealnym towarzystwem i jesteś dziewczyną, która jako pierwsza mi się spodobała - na te słowa Kathy poczuła, że się czerwieni. Dziewczyna spróbowała odwrócić głowę. 
Kr: Proszę nie odwracaj się - powiedział smutno.
K: No tak nie ma to jak strzelić buraka - powiedziała bardziej do siebie niż do Krisa.
Kr: Przecież uroczo wyglądasz jak się czerwienisz - powiedział z uśmiechem i Kathy spojrzała prosto w jego oczy. Była troszkę niższa od niego, więc z boku musiało to uroczo wyglądać. Chłopak który delikatnie obejmuje dziewczynę w talii, która zadziera głowę, by móc spojrzeć mu prosto w oczy. Kris pochylił się, prawą rękę przeniósł pod włosy Kathy by móc położyć jej dłoń przy policzku w okolicach ucha i delikatnie musnął jej wargi swoimi ustami. Pocałunek był krótki ale bardzo romantyczny. Kathy odsunęła się od niego.
Kr: Przepraszam - powiedział widząc reakcje dziewczyny. - Wiem, za szybko - powiedział i wściekły na siebie odwrócił się od dziewczyny. Kathy chwilę stała za jego plecami, zawstydzona swoim zachowaniem, ale po chwili otrząsnęła się i zaszła Krisa od przodu., Stała teraz z nim twarzą w twarz. Widziała jego smutek na twarzy. Podeszła bliżej i poczuła ciepło jego ciała. Momentalnie objęła go. Delikatnie, ale czule. 
Kr: Przepraszam nie chciałem być nachalny - powiedział prawie szeptem w jej włosy.
K: To ja przepraszam. To był najpiękniejszy pierwszy pocałunek - uśmiechnęła się w jego klatkę piersiową, a on czule pocałował ją w czubek głowy. 




niedziela, 14 lipca 2013

rozdział 3

Drogi pamiętniku!
Siedzę właśnie z JJ w samolocie i myślę jak to będzie na wakacjach za granicą. Oczywiście już nie raz gdzieś byłam, ale mimo wszystko się stresuje, bo pierwszy raz wyjeżdżamy same. 
Lot nie będzie długi ale  z pewnością nudny. Jedyną atrakcją dnia była sytuacja na lotnisku. Jakiś małolat został otoczony przez tłum fanek. nie wiem co się dzieje z tymi ludźmi.
Teraz siedzimy we dwie w samolocie. Jewel już śpi ze słuchawkami w uszach i muzyką rozwaloną na cały regulator. Ja siedzę i obserwuje. Niestety miałam takie zboczenie umysłowe, że zawsze obserwowałam szczegóły. Na przykład obok mnie w równoległym rzędzie siedział otyły facet. Ktoś mógłby powiedzieć: Może choruje i dlatego tak wygląda. A ja wiem, że wygląda tak bo jedyne na co choruje to uzależnienie od piwa i niezdrowych chipsów. Skąd to wiem? Sposób w jaki pochłania darmowe przekąski świadczy o tym, że to jego norma żywieniowa. A podkrążone i przekrwione oczy świadczą o tym, że nawet wczoraj nie darował sobie libacji alkoholowej. 
Albo kobieta siedząca koło niego. Na pewno nie jest jego żoną. Nie ma na palcu obrączki, ani śladu świadczącego o tym, że w ostatnim miesiącu jakąkolwiek nosiła. Zadbana, około trzydziestki. Leci może na urlop, a może w sprawach służbowych o czym świadczą dokumenty, które właśnie przegląda.
W polu mojego widzenia jest jeszcze rodzina. Rodzice i dziecko koło 10 lat. Mogę się zakładać, że ojciec jest lekarzem. Widziałam jak dezynfekował dłonie płynem do dezynfekcji - stały nawyk medyków. Żona może pracuje, a może nie. Po stylu w jakim odnosi się do syna. można spodziewać się, że spędza z nim znacznie więcej czasu niż jego ojciec. 
Siedzę tak i obserwuje ludzi i po prostu prawie usypiam. Gdybym była jak moja siostra już dawno bym spała. Jewel ma świetną tendencje do usypiania w różnych miejscach. 
Boziu jeszcze chwila i tu padnę z nudów idę do łazienki. Albo może nie? Bo po co? Jakoś dam radę. Posłucham muzyki... 

Dziewczyny szczęśliwie doleciały na miejsce. Już po kilku minutach siedziały w taksówce, która zawiozła je do wynajętego hotelu. Nie był najgorszy. Kurort jak kurort. Miał basen, sale zabaw i ładny widok. Dziewczyny odebrały klucze i poszły się odświeżyć do swoich pokoi. 
Jj: Idziemy na plaże? - spytała wchodząc do pokoju siostry.
K: Tak od razu?
Jj: No pewnie. A co będziesz robić w pokoju? Po dupie się drapać?
K: To już wolę plaże - powiedziała z uśmiechem na twarzy. 
Przebrały się w zwiewne, letnie sukienki i pomimo pewnych buntów, że nie wyjdą tak ubrane, w końcu odważyły się na spacer. 
Już w lobby hotelowym zauważyły krępujący wzrok.
K: Nie sądzisz, że to bezczelne tak się patrzeć na kogoś? - spytała siostry.
Jj: Też tak uważam ale oni chyba patrzą na nas bo wpadłyśmy im w oko - odpowiedziała dyskretnie. 
K: Jasne ja ze swoją twarzą, mogłabym się komuś podobać - opuściły hotel i skierowały się na plaże. Pogoda była niesamowita. Słońce ale i delikatny wietrzyk, na którym ich zwiewne sukienki delikatnie falowały. 
Nad morzem jak zwykle były stoiska z pamiątkami i jedzeniem. 
K: Zobacz jaki śliczny kapelusz - podbiegła do jednego ze stoisk.
Jj: O tak śliczny - odpowiedziała z sarkazmem. 
K: Tak wiem nie w twoim stylu i nie w moim ale pasowałby do naszych sukienek. 
S(sprzedawca): Śliczny kapelusz dla ślicznej damy - powiedział młody chłopak z olśniewającym uśmiechem, którym pewnie oczarowywał nie jedną z klientek. 
K: Dzięki, ale może pójdziemy dalej - złapała siostrę pod rękę.
S: A może byśmy mogli się jeszcze spotkać?
O.S.( ojciec chłopaka): Danti co ja ci mówiłem?! Masz nie zaczepiać młodych dziewczyn - krzyknął w stronę syna i zaraz zwrócił się do dziewczyn. - Przepraszam. Syn wcale nie chciał was obrazić. To niestety jego przekleństwo że zaczepia piękne damy. 
Jj: Przekleństwo dla dziewczyn chyba.
K: Jewel nie bądź nieuprzejma. weźmiemy dwa kapelusze i dziękujemy.
Po pierwszym niezbyt udanym zakupie, biorąc pod uwagę tani podryw sprzedawcy, dziewczyny poszły dalej plażą. 
Jj: Kathy a jakby tak zaszaleć? 
K: Co masz na myśli?
Jj: Ty masz prawie 16 lat, ja 15, może czas na jakąś przygodę?
K: Nigdy bym się nie spodziewała, że ty to zaproponujesz.
Jj: Przestań, jesteśmy na Hawajach, jest lato, a od września ruszasz do nowej szkoły.
K: Tak z idiotami ze starej klasy. 
Jj: Oj tam zaszalejmy. Zróbmy coś z sobą.
K: No dobra - w tym samym momencie powiał lekki wietrzyk i kapelusz z głowy Kathy powędrował w powietrze. 
K: Ej - krzyknęła i pognała za nowym zakupem. Po chwili na kogoś wpadła. Spojrzała w górę. Nad nią stał chłopak. Dość wysoki, blondyn, opalony i z uśmiechem. Zapatrzona dziewczyna, obserwowała jak schyla się po jej kapelusz i zaraz potem podaje jej rękę by pomóc wstać. Nie potrafiła nie zauważyć jego mięśni. 
Jj: Kathy, sieroto.
K: yhy - odchrząknęła. - Nie jestem sierotą.
Kr:(kris) - Racja. To moja wina, że twoja bliźniaczka znalazła się na ziemi.
Jj: Nie jesteśmy bliźniaczkami. 
Kr: Ups ale oby dwie jesteście śliczne.
K: Dzięki. I dzięki za kapelusz.
Kr: Może jakiś mały rewanż?
K: Jak zgubisz kapelusz postaram się być niedaleko - uśmiechnęła się. - Chodź Jewel musimy iść. 
Kr: Tak więc Ty nazywasz się Jewel - wskazał na Martę. - A twoje imię poznam?
Jj: Nie znasz żadnego. 
Kr: Nie nazywasz się Jewel?
Jj: Nazywam się Marta Jewel Jasmin.
Kr: A ja Kris. Miło poznać - podał rękę i podszedł do Kathy. - Jestem Kris - wyciągnął rękę.
K: A ja Kathy - odwzajemniła uścisk. - I musimy już iść - złapała siostrę i pognały w drugą stronę. 
Kr: Spotkamy się jeszcze?
Pytanie pozostało bez odpowiedzi. Chłopak został sam na środku plaży. Dziewczyny postanowiły wrócić do hotelu na obiad. 
Jj: Ale przyznaj był przystojny. 
K: I co z tego. Piznęłam na dupę, a on mi pomógł. 
Jj: Ale to było urocze. 
K: Ty jak śpisz też jesteś urocza i co z tego? Jak wstajesz lewą nogą bez młotka nie podchodź.
Jj: Jesteś wredna dla mnie - zajęły stolik w restauracji hotelowej. 
K: To są realia. 
Jj: Wiem, ale nie jestem osamotniona. Ty też potrafisz być nie do zniesienia, ale Kris jest super. Mogłabyś go poznać bliżej. 
K: Zobaczymy. 
Dziewczyny zajęły się jedzeniem. Na po południe nie miały żadnych planów, ale chciały trochę odpocząć. Pierwszy dzień na słońcu i po locie samolotem, bardzo je znużył . 

poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 2

Drogi pamiętniku!
Pierwszy tydzień wakacji właśnie dobiega końca. Może sam początek tygodnia nie był najlepszy, bo nadal czułam się źle z myślą, że zostałam upokorzona, ale teraz wraz z JJ korzystałyśmy z letniego słońca. Codziennie przesiadujemy w ogrodzie i większość czasu moczymy się w basenie. Mam wrażenie, że moja psychika w końcu uwolniona została od tych idiotów klasowych. Żałuje tylko, że dopiero teraz przejrzałam na oczy i że wcześniej tak bardzo wszystko brałam do siebie  przecież ich zachowanie jest dziecinne. Najważniejsze teraz jest to, że mamy wakacje, a ja z Jewel wybieramy się na wczasy na Hawaje. 
Mama chciałaby jechać z nami, ale niestety musi być w pracy. Jako jedyna pracująca i utrzymująca osoba dom, nie może pozwolić sobie na taki urlop.
Jestem jej bardzo wdzięczna, że pomimo trudności, robi wszystko co w jej mocy, abyśmy miały wszystko.
Na razie kończę, bo umówiłam się z Jewel na poranny jogging. Może w końcu przekona się do zdrowego trybu życia. 


***
 Dziewczyny gotowe do wyjścia spotkały się w przedpokoju. W domu nikogo nie było, oprócz Krisa - ogrodnika, który przychodził 3-4 razy w tygodniu, aby zająć się ogrodem. 
K: Kris, my idziemy pobiegać. Będziemy za jakąś godzinkę - powiedziała z entuzjazmem, ale Marcie ten pomysł chyba się nie bardzo podobał.
Jj: Serio? nie może być 20 min, jak na początek?- spytała z nadzieją w głosie, że siostra jednak się nad nią ulituje.
K: Jewel nie marudź. Już dawno miałaś wziąć się za siebie.
Jj: Przecież chodzę na wf to nie wystarczy? 
K: Zawsze chciałaś tańczyć, a do tego potrzebna kondycja. Biegniemy i nie marudź - Jewel nie chciała już dalej się sprzeczać z siostrą. Wiedziała, że w sumie Kathy ma rację. Od września chciała zacząć chodzić na warsztaty taneczne, a wiedziała  że jej kondycja pozostawia wiele do życzenia. 
Dziewczyny przybrały wolne tępo, ale żadna z nich się nie odzywała. Kathy uprzedziła siostrę, że podczas biegania, rozmowy nie są mile widziane, bo szybciej łapiesz zadyszkę i się męczysz. Jewel przyjęła tą wiadomość do siebie, ale myślami była już daleko stąd. Rozmarzyła się i wyobrażała sobie jakby wyglądało jej życie, gdyby była sławna. mogłaby mieć wszystko i wszyscy by ją rozpoznawali. Po chwili wymazała te wspomnienia, bo wiedziała  że nie ma zbytniej pewności siebie, żeby kiedyś jej życie wyglądało tak jak w jej głowie. 
Po 10 minutach wolnego truchtu Kathy oznajmiła:
K: Może chcesz krótką przerwę? 
Jj: Poproszę - powiedziała zdyszana. Dziewczyny zatoczyły małe kółko wokół swojej dzielnicy. Mieszkają na osiedlu średniej klasy domów jednorodzinnych. Wszyscy uważają, ze to luksusowe domy, ale przeważnie na tym osiedlu mieszkają mniej znani lekarze, prawnicy, dawni politycy, nauczyciele, itp. Mama dziewczyn pracuje w wielkiej korporacji na wysokim stanowisku. Ich ojciec miał własną firmę przewozową i zarabiał dość dużo, dlatego wybudował dom w tej okolicy. Gdy umarł dla rodziny Medium był to ogromny cios, oczywiście psychiczny, bo finansowy to był jedynie zastrzyk, gdyż ich ojciec pozostawił po sobie bardzo pokaźny spadek. Niestety pieniądze jak pieniądze. Raz są a raz ich nie ma. Matka dziewczyn starała sie jak mogła, żeby nic im nie brakowało, ale raz było lepiej, a raz gorzej. Wyszło w końcu na to, że pozostała tylko lokata na przyszłość dziewczyn. Oszczędności na dalszą naukę. Niczego im nie brakowało, ale też nigdy nie wywyższały się, że mają jakieś zaplecze finansowe, bo nigdy nie miały pewności jak jest naprawdę. 
Jj: Hej widzisz ten dom na przeciwko naszego? - zwróciła w ten sposób uwagę siostry na budynku, który odkąd został wybudowany stał pusty. 
K: Jasne.
Jj: Tam chyba ktoś się wprowadza.
K: Rany jesteś gorsza niż pani Kruzel. 
Jj: Ej - zaczęła oburzona - Nie porównuj mnie do administracji osiedlowej z łaski swojej. 
K: Tylko żartowałam - powiedziała z uśmiechem na twarzy. - Przecież widzę, że ktoś tam się wprowadza. Ej puść mój rękaw! Dokąd ty mnie ciągniesz?!
Jj: Nie jesteś ciekawa kto będzie naszym bliskim sąsiadem? - Kathy w połowie drogi postawiła się siostrze i zatrzymały się obie na ulicy.
K: Chwileczkę Ty nie chcesz już dalej biegać. Jak będziesz przy furtce domu wykręcisz się, że i tak jesteś już blisko domu.
Jj: O rany ale ty mnie dobrze znasz... Jestem już padnięta. 
K: No dobra wracamy do domu - zgodziła się. - Mięczak. 
Jj: Wcale nie. Po prostu mięśnie mi się zastały - obie wybuchnęł śmiechem.
K: Jakie mięśnie? Spożywcze?
Jj: Hahaha jelitowe. Wiesz?
K: W to nie wątpię. 
Przez całą drogę do domu jeszcze chwilę się droczyły ze sobą. Nie dowiedziały się też kto wprowadza się na przeciwko, bo na razie przyjechała tylko ekipa wykończeniowa. DO wyjazdu na Hawaje zostało im trzy dni, więc dziewczyny pochłonęło widmo przed wyjazdowe i pozwoliły sobie na zanurzenie się w przygotowaniach. Co chwila coś szykowały i odkładały. Dodawały i wypakowywały i tak w kółko. Ich rodzona matka miała już ich dosyć. Chciała oczywiście, żeby wszystko się udało i żeby spędziły miło wakacje, ale ciągłe niezdecydowanie dziewczyn ją denerwowało. Kathy i Marta z kolei miały dosyć matki, która ciągle przypominała im o rzeczach które i tak już zdążyły spakować. 

czwartek, 4 lipca 2013

Rozdział 1

Drogi pamiętniku
Wiem, że to nie jest najlepsze rozwiązanie... Uciekanie...
Od czego w sumie uciekam? Przed czym się chowam? 
Przed światem. Nie pasuję tutaj. Nie pasuję do swojej klasy. Nie pasuje do swojego otoczenia. Domu, ulicy, osiedla...
Mam za sobą już połowę problemu, bo właśnie wczoraj skończył się rok szkolny. Najgorszy dzień w moim życiu. Całą podstawówkę byłam niezauważalna.. Nie miałam im tego za złe, bo przecież nie pasuję do nich. Ale wczoraj przeszli samych siebie.
Prześladowania, wyzwiska, wyśmiewanie...
Całe moje szkolne życie, opierało się na chowaniu twarzy. Na szczęście to już minęło. Po wakacjach pójdę do nowej szkoły i nadal będę prześladowana, bo przecież połowa przechodzi do tej samej szkoły. Mam teraz wakacje, ale co z tego? Nie chcę ich mieć... Chcę zniknąć...

NIE widzieć... NIE słyszeć... NIE czuć... NIE słyszeć... NIE czuć... NIE widzieć... NIE czuć... NIE słyszeć... NIE widzieć...


Pragnę tylko jednego. Usiąść na podłodze. Otoczyć się swoimi ulubionymi przedmiotami... i zasnąć... Zasnąć najmocniejszym snem na świecie. 

Już nigdy się nie obudzić...


NIE widzieć... NIE słyszeć... NIE czuć... NIE słyszeć... NIE czuć... NIE widzieć... NIE czuć... NIE słyszeć... NIE widzieć...



***
Kathy nie zamierzała opuszczać dzisiaj swojego pokoju. Nie zdziwiła jej wizyta siostry, która przyszła zawołać ją na obiad. Pomimo, że kochała ją najbardziej na świecie. Tylko z nią rozmawiała o wszystkim i o niczym, wszystko ją przerosło. Nie potrafiła nawet wyjaśnić przyjaciółce co się stało.
Jj(Marta Jewel Jasmin) : MiMi chodź na obiad - Marta usiadła na krawędzi łóżka. Czuła się u siostry jak u siebie w pokoju. Często spędzały w tym pomieszczeniu wspólnie czas. 
K: Nie mam ochoty - odpowiedziała i przekręciła się na łóżku, na którym leżała, tak aby teraz leżeć na brzuchu.
Jj: Źle się czujesz? - zaniepokoiła się, bo siostra rzadko była w takim stanie.
K: Nie do końca, ale nie chcę jeść.
Jj: To powiem mamie, że zjesz później - Kathy usiadła na łóżku i smutnym wzrokiem spojrzała na swoją siostrę. Pomimo, że ograniczyła swoje podziękowania do zwykłego: Dziękuję, siostra zrozumiała wszystko co MiMi miała na myśli. Marta wiedziała, że w tym Dziękuję zawarte jest o wiele więcej niż tylko podziękowanie. Łączyła ich ta jedyna przyjaźń na świecie. Więź między nimi była połączeniem, prawie że nieziemskim. Rozumiały się bez słów, a jedno słowo zastępowało całe monologi. 
Marta uśmiechnęła się i wyszła z pokoju. Pognała do kuchni, gdzie mama już szykowała obiad.
M(mama dziewczyn): A gdzie zgubiłaś siostrę?
Jj: Kathy mówi, że dopiero co wstała i na razie nie ma ochoty jeść. Zejdzie później - skłamała, aby kryć siostrę. Wiedziała, że jak matka dowie się o złym samopoczuciu siostry od razu do niej pójdzie i zasypie ją pytaniami, a Marta miała już pewien plan. Chciała zaraz po obiedzie pójść do Kathy i z nią porozmawiać. Mama tylko niepotrzebnie by ją wyprowadziła z równowagi. 

Tak jak Jewel zaplanowała, zaraz po zjedzonym obiedzie pomaszerowała na górę. Pokój siostry był otwarty więc wślizgnęła się do środka. Kathy siedziała na górze na "worku", który służył za fotel. Bez wahania weszła po drabince i zajęła miejsce na drugim "worku".
Jj: Uff ale tu gorąco. 
K: Wiem, ale nie chce mi się odsłaniać rolet - powiedziała głosem przepełnionym smutkiem. Nawet nie spojrzała na towarzyszkę. Jewel idealnie znała siostrę i już miała pewność, że się coś stało.
Jj: Masz rację. Jakbym była w takim stanie to też bym nie chciała patrzeć na słońce, które tak radośnie świeci. Nie otwierałabym okna, bo wkurzałby mnie radosny śpiew ogrodnika, który wesoło przycina Twoje ulubione krzewy ozdobne. I nie chciałabym schodzić na dół, bo rzygałabym tęczą, gdy tylko poczułabym swoje ulubione (słuchaj twoje ulubione) danie - Marta spojrzała ukradkiem na siostrę i zrobiła minę pełną zdziwienia. - Ej normalnie byś się przynajmniej uśmiechnęła. 
K: Przepraszam, ale nie mogę. Nie potrafię się śmiać. Nie mam ochoty.
Jj: Mi możesz powiedzieć co się wczoraj wydarzyło - Kathy wstała z fotela i założyła ręce, w geście, który prowokował do myślenia, że siostra się myli. 
K: Dlaczego od razu zakładacie, że coś się stało? - wyrzuciła siostrze.
Jj: MiMi mnie nie oszukasz. Gdyby nic się nie wydarzyło, normalnie byśmy zaczęły wakacje. Już teraz o tej porze siedziałybyśmy w basenie i śmiały się z tego jak Kris - nasz ogrodnik - skacze jak oparzony za każdym razem, gdy ukuje go krzew róży - Kathy podeszła do parapetu, na którym tradycyjnie leżała masa poduszek. Dziewczyna uwielbiała siedzieć na nim i czytać swoje ulubione książki. Wzięła jedną z poduszek i objęła ją ramionami, siadając na parapecie. 
K: Naprawdę chcesz tego słuchać? - spytała niepewnie, spoglądając na siostrę. 
Jj: No pewnie, a jeszcze jak to będzie typu telenowela brazylijska to skoczę po popcorn - powiedziała z entuzjazmem i w końcu po twarzy Kathy przemknął cień uśmiechu. 
K: Wczoraj tradycyjnie jak co roku musiałam wyjść na środek sali po świadectwo - zaczęła niepewnie. - Dyrektor oczywiście pogratulował mi i fotograf poprosił żebym na chwilę się zatrzymała, by mógł zrobić pamiątkowe zdjęcie. No i wtedy ten stuknięty Jim krzyknął coś w stylu, że warto mieć zdjęcie ze swoim jedynym przyjacielem - po policzkach dziewczyny popłynęły pierwsze łzy. Jewel podeszła do niej i kucnęła przed siostrą opierając się o jej kolana.
Jj: Było to olać.
K: Mogłabym gdyby nie fakt, że on powiedział prawdę. Mam tylko jedną przyjaciółkę - ciebie. Nie potrafiłam nawet nic mu odpowiedzieć, a on perfidnie dodał, że gdybym nie przyjaźniła się z dyrkiem, mogłabym wybić się u jego boku. 
Jj: Jim to zwykły dupek. Uważa się za nie wiadomo co, a tak naprawdę jest lamusem. Nie potrzebujesz go.
K: Wiem ,ale jestem zła na siebie, że nic nie powiedziałam tylko tradycyjnie walnęłam buraka, a wychodząc z sali, nadepnęłam na Paulli. Oczywiście nie krępowała się i nawrzeszczała na mnie, że jestem taką łamagą, że nie zdziwi się, gdy w wakacje zobaczy mój nekrolog z napisem: "Zginęła śmiercią tragiczną. Zabiła się o własne nogi". - Kathy rozpłakała się na dobre.
Jj: Nie płacz. Ona jest pusta jak dziupla w drzewie. Sama nie wie co mówi.
K: Oni wszyscy cieszyliby się gdybym umarła. Kiedyś spełni się ich marzenie. 
Jj: Nawet tak nie myśl.
Jewel usiadła koło siostry i przytuliła ją. Nie potrzebowały już nic więcej. Tylko siebie nawzajem. Kathy dziękowała życiu, że ma takie wsparcie. Nie myślała już o tym jakim dupkiem jest Jim. Myślała tylko o tym, że nigdy nie odwdzięczy się siostrze za to, że jest. Po prostu wystarczyło, że była obok, a świat już się nie liczył. 


środa, 3 lipca 2013

Prolog

Myślisz, że któregoś dnia osiągniesz szczyt. Staniesz na najwyższym szczeblu drabiny i dotkniesz gwiazd. Obok będzie stał książę przy białym rumaku, a hen daleko, będzie czekał wymarzony pałac.
To los pisze naszą historię... Nie żyjemy już w średniowieczu. Nie ma już rycerzy na białych koniach, a pałace budują bogacze z najwyższych sfer.

Nigdy nie marzyłam o tym by stać w świetle jupiterów. Nigdy nie chciałam, by wszyscy mnie podziwiali. Nigdy nie chciałam by otaczały mnie tłumy. Ale zawsze prosiłam o jedną, najwspanialszą rzecz na świecie - przyjaźń. Życie pokazało mi, że nie warto się sprzedawać. Nie warto zabiegać o względy u innych. Masz szacunek do innych, ale oni mają cię w nosie. Pozostaje wtedy tylko kilka, zawsze wiernych rzeczy...
Taniec, śpiew, muzyka, ołówek i biała kartka...
***
Chyba w rekordowym tempie, pokonałam trasę od mojej podstawówki do domu... Łzy, które nadal ściekały mi po policzkach, wypalały piekące strumyczki na mojej twarzy. Czułam jak krew uderza mi do twarzy. Jeszcze nigdy nie czułam takiego wstydu i rozgoryczenia naraz, poganianych złością. Gdy tylko znalazłam się na swojej ulicy, zaczęłam biec. Chciałam jak najszybciej pokonać kilka ostatnich metrów. Podbiegłam do furtki - tradycyjnie zamkniętej. Zaczęłam grzebać w swojej torebce w celu odnalezienia kluczy. Trzęsącymi się ze złości rękoma, otworzyłam furtkę i pobiegłam do domu. W holu usłyszałam głos, pytający czemu tak szybko wróciłam... Nie potrafiłam rozpoznać głosu, bo w mojej głowie myśli biły się o podium. Przeskakując po dwa schodki naraz, szybko znalazłam się na pierwszym piętrze. Prawie po omacku, ze wzrokiem zaciemnionym przez łzy, odnalazłam drzwi do swojego pokoju.
Gdy tylko znalazłam się w swoim azylu rzuciłam torbę na podłogę. Spojrzałam w lustro i sama do siebie powiedziałam: Jesteś żałosna. Słowa te wypowiedziane na głos jeszcze bardziej zabolały. Wspięłam się po drabince na górę i spojrzałam przez okno. Patrząc na ogród powoli się uspakajałam, ale nie potrafiłam znaleźć już ukojenia w zieleni traw czy kolorach kwiatów... Tego było za wiele. Moje życie legło w gruzach, a jedyne co przychodziło mi do głowy, to chęć zwymiotowania ze złości... i strachu - co będzie dalej?